Pełna sesja samochodu w zakładce "Car Sessions".
Z Bartkiem znamy się już dość długo, głównie przez to, że częściej robię zdjęcia jego samochodom niż swojemu. Ostatnio jednak obiektem sesji było coś innego niż znane na moim Instagramie, przewspaniałe E34. Tym razem padło na E36 Touring, używane jako "daily", którym zresztą "na robotę" miałem okazję dojechać samodzielnie, zatem oprócz albumu mogę podzielić się też wrażeniami.
Na wstępie należy zaznaczyć, że w Polsce E36 ma dość spory fanbase - ma dość łatwą budowę, jest tanie i wszędzie są części. W skrócie - to po prostu obiektywnie dobry samochód. Wiele imprez driftingowych jest wręcz (nie bez powodu) okupowane przez ten model. Idzie za tym oczywiście niebywały "knowhow", wykorzystany między innymi przez właściciela owego BMW.
Do najniższego punktu w podwoziu jest, delikatnie mówiąc, niewiele.
Ten egzemplarz jest przede wszystkim w znacznym stopniu obniżony. Ścięta na pół sprężyna z W124 współpracująca z amortyzatorem z MX-5 powoduje, że tylne zawieszenie działa naprawdę nieźle jak na tą "niskość" samochodu. Całość z przednim zawieszeniem gwintowanym pracuje bardzo przyzwoicie i auto prowadzi się co najmniej dobrze. Przytarlem tylko kilka razy i nie pokonałem tylko jednego progu zwalniającego.
Specjalnie wyprofilowane nadkola pozwalają na pracę kół przy niskim setupie zawieszenia.
Pod maską mamy sześciocylindrowe 2.0 (M52) generujące 150 koni w serii - jest to w zupełności wystarczająca moc. Auto rozpędza się bardzo przyzwoicie, jednak (jeszcze) bez LPG, jak na daily, może trochę kosztować. W razie chęci, swap na mocniejszą jednostkę z rodziny M52 nie wymaga dużo pracy.
Ludziom obeznanym w temacie nie trzeba przypominać, że 'spaw' układu różnicowego jest kluczowym wyposażeniem każdego pojazdu służącego zimowym harcom. Przy codziennym poruszaniu nie wpływa to w żaden sposób negatywnie na nasze odczucia związane z prowadzeniem auta. Jedyną sytuacją gdy modyfikacja ta bywa odczuwalna jest parkowanie. Czynność ta staje się delikatnie trudniejsza przez zewnętrzne koło które usilnie próbuje nam uprzykrzyć ten manewr stale stwarzając duży opór co w konsekwencji prowadzi do zmniejszenia kąta skrętu. Problem w znacznym stopniu rozwiązuje parkowanie tyłem. Największym minusem zablokowanego mechanizmu różnicowego jest zwiększone zużycie tylnych opon. Jednak korzyści płynące z tego rozwiązania zdecydowanie przewyższają te niewielkie niedogodności. Auto pozwala na szybsze i bardziej kontrolowane manewry w trakcie 'latania bokiem'.
Poszerzone błotniki zwiększają wrażenie masywności auta.
Zmiany w środku obejmują przede wszystkim wielokrotne obszycia w materiał w tygrysa, który sprawia, że z beżowym wnętrzem można poczuć się wyjątkowo przytulnie. Skórzane fotele Sportsitze oraz sportowa kierownica na nabie znacznie podnoszą komfort kierowcy. Nie ma się tutaj nad czym rozwodzić - moim zdaniem BMW są po prostu wygodne i chcąc nie chcąc każdy znajdzie tam dla siebie odpowiednią pozycję.
Spore osadzenie dzięki nabie, zawiniętej oczywiście w "tygryska".
Na koniec pytanie klucz - czy taki samochód nadaje się do regularnej jazdy? Dlaczego miałby się nie nadawać? Jeśli modyfikacje są zrobione z głową, samochód się dobrze prowadzi i jest bezpieczny, to oczywiście, że tak. Właściciel musi liczyć się z tym, że nie może pozwolić sobie na jazdę po wszystkich drogach, a samochód jest narażony na większe uszkodzenia niż zwykle. Osobiście jestem fanem tego stylu, dlatego nie miałbym z tym problemu, natomiast prawdopodobnie znaczna większość ludzi nawet nie wyobraża sobie tuningowania w ten sposób samochodu do codziennego poruszania się.